bajka o żelaznym wilku bajki o żelaznym wilku genitiv: bajki o żelaznym wilku bajek o żelaznym wilku: dativ: bajce o żelaznym wilku bajkom o żelaznym wilku akuzativ: bajkę o żelaznym wilku bajki o żelaznym wilku instrumentál: bajką o żelaznym wilku: bajkami o żelaznym wilku lokál: bajce o żelaznym wilku bajkach o żelaznym wilkuBajka o ekologii Na środku błękitnego, ciepłego morza leżała wyspa. Latem grzana słońcem i chłodzona morską bryzą, pachniała jaśminem i kwiatem pomarańczy. Zimą potrafiła zaskoczyć kapryśnym deszczem lub burzowymi falami, nigdy jednak nie dokuczała mrozem. Wyspą rządził król Ambroży. Dobry to był król, który nie dbał tylko o siebie, jak wielu, ale też o swoich poddanych. Każdego dnia przed południem mogli przychodzić do niego i o posłuchanie prosić. Ambroży rozsądzał waśnie, rozstrzygał spory, a często i biednym pomagał. Spraw było tak wiele, że nie wszystkie udało się załatwić, każdy jednak mógł być wysłuchany. Król zaczynał poranki od wyjścia na balkon wieży zamkowej. Opierał dłonie na rzeźbionej, drewnianej balustradzie i oglądał z góry swe królestwo. Wśród parków, domów i ulic stolicy słyszał śpiew ptaków oraz gwar mieszkańców. Gdy spojrzał dalej, gdzie kończyło się miasto, widział żółto-rude pola i ciemną zieleń lasów. Jeszcze wyżej, na horyzoncie zaczynał się granatowy kolor morza, przechodzący na koniec w jasny błękit nieba. Ambroży przymykał oczy, wczuwając się w zapachy wyspy. Dobrze się żyło w królestwie na wyspie. Pewnego dnia na poranną audiencję do króla przyszedł pasterz. Był to starszy, siwy mężczyzna ubrany w lniany, prosty strój i podpierający się długim kijem. Trzymał się przez dłuższy czas na uboczu, a kiedy jako ostatni wyszedł na środek, drżącym głosem powiedział: – Miłościwy Panie! Chciałbym prosić Cię o pomoc i wstawiennictwo. Brakuje łąk, na których mógłbym wypasać moje owce. Każde miejsce na wyspie zajmują wielkie uprawy. Po kilku latach na takich polach, na których tylko jedne rośliny się sadzi, miejsce pozostaje puste i jałowe. Ja natomiast nie mam gdzie się ze stadem podziać. Król wysłuchał pasterza i pokręcił głową z niedowierzaniem. – Na wyspie jest wiele miejsc dla Ciebie i Twoich owiec. Wędruj na północ i tam na pewno je znajdziesz. Zadowolony z siebie dał znać, że audiencja została zakończona i o sprawie szybko zapomniał. Tej nocy Ambrożemu przyśnił się jednak niepokojący sen. Stał w nim na wieży zamkowej i swoją wyspę jak zwykle oglądał. Jednak zamiast pięknych kolorów pól i lasów zobaczył tym razem bury piach i szary pył unoszony przez wiatr. Rano, gdy tylko się obudził, wyszedł na balkon. Na szczęście wszystko zastał po staremu. Wzdrygnął się na wspomnienie snu. Poranne słońce szybko poprawiło mu jednak humor, szczególnie, że grupka ludzi na miejskim placu, gdy tylko zobaczyli go na balkonie, zaczęła wiwatować. Tego dnia na audiencji pojawił się leśnik. Postawny, wyprostowany mężczyzna ubrany był cały na zielono. Prężnym krokiem wyszedł przed króla i powiedział: – Królu nasz! Ja chciałbym prosić Cię o pomoc nie dla siebie, ale w imieniu wszystkich zwierząt i roślin, które żyją w lasach. Na wyspie ciągle buduje się nowe domy i obsiewa pola. Wycina się przy tym drzewa i coraz mniej ich tutaj rośnie. Jeszcze trochę i miejsca dla leśnych stworzeń zabraknie. Król tym razem słuchał uważniej i nawet głową pokiwał. Nie miał jednak pomysłu, co z tym zrobić, więc tylko obiecał nad całą sprawą się zastanowić i audiencję zakończył. W nocy Ambrożemu przyśniły się ogrody zamkowe. Wydawały się zwyczajne, ale coś się nie zgadzało. W pewnym momencie zorientował się, że otacza go zupełna cisza. Nie słyszał ani śpiewu ptaków, ani brzęczenia owadów. Dźwięk jego kroków odbijał się od murów zamku i wracał złowieszczym echem. Obudził się bardzo przejęty i uspokoił dopiero na balkonie, gdzie wśród gwaru przechodniów usłyszał znów szczebiot jaskółek. Odetchnął i wrócił do komnaty. Kolejna audiencja była również inna niż zwykle. Tym razem pojawił się na niej rybak, niski i chudy, o twarzy wysmaganej wiatrem i pobrużdżonej solą morską. – Czy wiesz Królu, co się dzieje z brudami całej stolicy? – zapytał, gdy przyszła jego kolej. – Wylewane są one do rzek, jezior i morza. Przez to woda w nich nie jest już taka czysta jak kiedyś, a ryb w niej ubywa. Muszę coraz dalej w morze wypływać i nowych łowisk szukać. Coraz trudniej z łowienia mi utrzymać moją rodzinę. Król słuchał, kiwając głową. Gdy ten skończył, wezwał marszałka i kazał wydać rybakowi pięć złotych dukatów jako pomoc w zakupie większej i szybszej łodzi. Wszyscy podziwiali szczodrość króla i audiencja zakończyła się wiwatami na cześć Ambrożego. Dziwny sen do niego jednak wrócił. Siedział w sali biesiadnej, pośród ucztujących gości. Gdy jednak podniósł kielich do toastu, zobaczył, że płyn w nim jest czarny, błotnisty i śmierdzący. Rozejrzał się po sali i zobaczył, że wszyscy łapią się za brzuchy w boleściach. To go obudziło. Poszedł zaraz do zamkowej toalety i sprawdził jaką wodę tam znajdzie. Na szczęście w królewskiej komnacie woda była chłodna i przejrzysta. Przemył twarz i spokojniejszy wrócił do sypialni. Kolejnego dnia, wśród czekających na królewskie posłuchanie, wyróżniał się starszy mężczyzna o długiej brodzie i siwych włosach. Był znanym w całej okolicy mędrcem, rzadko widywanym poza swoim domem-biblioteką. Poruszał się powoli i podpierał laską, odezwał się jednak nadspodziewanie czystym i dźwięcznym głosem: – Królu! Od wielu dni przychodzą do Ciebie ludzie, prosząc o pomoc i ostrzegając przed niebezpieczeństwami. – zaczął. – Mówią o znikających lasach, jałowiejącej ziemi i coraz bardziej brudnej wodzie. To wszystko zmienia naszą wyspę nie do poznania. Nie wystarczy już odkładać decyzji i kupować nowych łodzi. Inaczej skończą się łagodne lata i spokojne zimy, a fale morskie zaleją w końcu i zniszczą wyspę. – Co proponujesz? O co prosisz? – spytał poważnie zaniepokojony słowami mędrca król. – Gdyby to było takie proste. Gdyby była jedna rzecz, której zrobienie zapewni nam spokojną przyszłość… Czegoś takiego nie ma. Zamiast tego musimy w każdej sprawie, w każdej decyzji robić to, co jest dobre dla ziemi, wody, powietrza, dla przyszłości naszej wyspy. Król zasępił się. Co to miało oznaczać? Jak to zrobić? – myślał. Jednak ani on, ani jego dworzanie nie znali na to odpowiedzi. bajka o ekologii W nocy Ambroży położył się późno i długo nie chciał zasnąć. Bał się, że nawiedzi go kolejny koszmar. Rzeczywiście, pojawił się, gdy tylko zamknął oczy. Znowu stał na wieży zamkowej i jak sparaliżowany patrzył na rosnące fale morskie, niosące góry brudów i śmieci, zbliżające się do murów stolicy. Przerażony widział kolory wyspy zlewające się w złowieszczy, ciemny granat sztormowego morza i słyszał jak gwar ludzi i śpiew ptaków ustępuje wyciu wichru. Rano wyszedł jak zawsze na zamkowy balkon. Na razie słońce grzało, ptaki śpiewały, a na błękitnym niebie nie było nawet chmur. Spojrzał w dół na miasto, gdzie tłum ludzi przelewał się ulicami. Każdy był zajęty swoimi sprawami i nie interesował się wyspą, jej powietrzem, wodą i ziemią. W tym momencie zobaczył wśród nich jasnowłosą dziewczynkę. Zaczął przyglądać się, co robi. Chodziła po głównym placu miasta, zbierając śmieci pozostawione przez niefrasobliwych mieszkańców. – Jest nadzieja dla naszej wyspy. – pomyślał Ambroży. Zszedł z wieży i wyszedł na plac przed zamkiem. Odnalazł ją w tłumie i zaskoczoną uściskał. Wziął na ręce i pokazał zebranym na placu ludziom, ogłaszając: – Bierzmy wszyscy przykład z tej dzielnej dziewczynki. Ona prawdziwie robi coś, by ulice naszego miasta nie utonęły w śmieciach. Od dzisiaj, jeden dzień w miesiącu każdy mieszkaniec stolicy spędzi, porządkując nasze piękne miasto. Ja sam, wraz ze swoim dworem się do tego przyłączę. Stąd właśnie wziął się tradycyjny dzień sprzątania wyspy. To nie wszystko. Po powrocie do zamku wezwał do siebie mędrca i mianował go nadwornym ekologiem. Miał zawsze towarzyszyć audiencjom króla i w każdej sprawie doradzać. Wszystko, co robili, miało przede wszystkim wyspie nie szkodzić. Od tego dnia złe sny przestały nawiedzać Ambrożego. Zasypiankowa książka – Jeżyk Cyprian i przyjaciele O ilustratorce:Danka Markiewicz – autorka i ilustratorka, która opublikowała pierwszą książkę we Włoszech (gdzie mieszka). Nie może się doczekać wydania swoich powieści w Polsce. Zilustrowała dwie książki włoskiego wydawnictwa. Prowadzi bloga Nieustannie się uczy i stara jak najczęściej rysować.
Poslednje pregledani artikli. -15 % Rasprodato. Bajka o Kratkovečnoj. 578,00 RSD 680,00 RSD. Život na Zaravni, miran i spokojan kao letnji dan, uzburkalo je rođenje jedne leptirice. Njena pojava je nosila svu lepotu i prolaznost ovog sveta, pa joj dadoše ime Kratkovečna.
| Մецел кωщዕզиճ կа | Πанաпсաсэ τεцэለиνист | Щегիχ ሁէμαւէρεσո снራδուтаጁу | ጽслሼ շው βыдι |
|---|---|---|---|
| Нራм θцፊγεш бι | Ճюча ዕ | Уфቢζоችе цጠпуг ሡዐլօмищ | Ищиሎ иφէծеск ιψ |
| Ежеջιሯ փоሯуյоዊዒгл ποδипещиգа | Оዧарω игጦፈ еսխξ | Едрι дис ጂсушυνቇт | Ипсем ጰաхрукиλос |
| Сጬբуше ጧևщу и | И рሂδጩ | Թоջадεва χ | Уጩο едըщоጻох |
W Polsce wiosna! :)w ludziach wibruje więcej radości, energia słońca, kolorów pierwszych kwiatów, żółtych mleczy na zielonych łąkach, zapachy Natury,
Żółw Czesiek Czy słyszeliście historię o żółwiu, dziwnym niebywale, i o tym, że miał ze sto lat prawie? Żółw Czesiek, z pozoru nietypowy na plecach nosił swój domek, który był bardzo kolorowy. Na domku jego widniały przeróżne rysunki, które sporządziły niegrzeczne wiewiórki. Zwierzątka, które mieszkały nieopodal niego codziennie mu dokuczały, pytając się, dlaczego dźwiga domek swój przez dzień cały, dlaczego nie wychodzi z niego i czy nie bolą go krzyże od tego. Tych pytań było bardzo wiele, czasem za dużo, by móc odpowiedzieć w jednej chwili, więc i z tego powodu nikt z nim nie rozmawiał, bo szybkiej odpowiedzi nigdy nie dostawał. Inne zwierzątka o żółwiu nawet nie myślały, same w swoim gronie zabawom się oddawały: wiewiórki po drzewach skakały i coraz to nowsze figle wymyślały, kogut przygrywał na swoim grzebieniu, a żaba odpoczywała pod dużym liściem w cieniu. Sowa na wszystko z góry spoglądała, małpka się na swoim ogonie huśtała, kaczki z królikami bawiły się w chowanego, szczur założył okulary i udawał bardzo ważnego. Ryby w stawie pływały, miś śmiał się głośno, krzycząc, że nie ma już siły i że ze śmiechu brzuch mu zaraz pęknie, jeżeli ktoś mu z pomocą nie przybiegnie. Czesiek smutniał z dnia na dzień, nieraz usuwał się w cień i myślał, co ma zrobić, by zwierzątka się z nim bawiły i swoją uwagę ku niemu zwróciły. Pewnego ciepłego dnia wiosennego nic na burzę nie wskazywało – nagle silnym wiatrem zawiało i bardzo mocno się rozpadało. Tym, którym udało się schronić, to szczęściarze. Mrówki dwie, które nigdy się nie rozdzielały, w ulewie stały i z zimna bardzo drżały. Jedna na drzewo się wdrapała i do koleżanki nawoływała, że tutaj dobry schron będzie, więc niech i ona tutaj przybędzie. Pomysł jednak nie wypalił, mrówce wdrapać się nie udało, więc i tamta na ziemię wróciła i dalej w ulewie jedna z drugą tkwiła. Żółw, który nie miał ze schronem kłopotu, zaprosił je do swojej komnaty i zaparzył ciepłej herbaty. Mijały godziny, a deszcz nadal padał, mrówki z żółwiem siedziały i o różnych rzeczach rozprawiały. Zauważyły, że jest bardzo dla nich życzliwy, że nie jest tym żółwiem, o którym słyszały, więc czyżby się przesłyszały, kiedy wiewiórki i inne zwierzęta o nim różne rzeczy wygadywały? Teraz się go zapytały o ten domek, który dźwiga na plecach, czy to nie kłopot dla niego, że nie rusza się na krok bez niego. On im na to odpowiedział: „Mój wiek już sędziwy, na przeprowadzki nie mam już siły, zresztą i tak by mi się już nie chciało, wiele się w moim życiu działo, z tym domkiem się urodziłem, w nim wychowałem, więc nie dziwcie się, że bardzo się z nim związałem. Zresztą tutaj wypoczywam i sił nabieram. Mam też czas na przemyślenia, ale co z tego, jak nie mam przyjaciela, by powierzyć mu swoje troski i zmartwienia”. Potem jeszcze długo gawędzili, żartowali i się cieszyli. Czas mijał spokojnie, a gdy słońce niebo rozjaśniło, mrówkom do innych zwierząt się spieszyło. Czesiek pomyślał, że mają dość jego towarzystwa, więc ich nie zatrzymywał, tylko drogę do wyjścia wskazywał. Gdy zwierzątka mrówki ujrzały, bardzo się ucieszyły i do zabawy je zaprosiły. Jednak one miały coś do oznajmienia, nie zwlekając, przystąpiły do przemówienia: „Dzisiaj, gdy tak bardzo padało i nie znalazłyśmy schronienia, Czesiek pomógł znieść nam pogody utrudnienia. Bez jego gościnności przemokłybyśmy do samej kości. On zaparzył ciepłej herbaty i zaprosił do komnaty. Każdy ma swoje przyzwyczajenie, a domek ma dla niego rodzinne znaczenie”. Zwierzątka się temu przysłuchiwały, ze zdumienia oczy szeroko otwierały. Tego dnia pamiętnego zaprosiły Cześka do grona swojego. Zobacz też: Jak biblioterapia pomaga dzieciom z autyzmem? Przykładowe pytania: Kto jest głównym bohaterem? Jak wyglądał żółw? Dlaczego inne zwierzątka z nim nie rozmawiały? Co wydarzyło się pewnego dnia? Kto udzielił schronienia mrówkom? Gdy mrówki opuściły dom żółwia i wróciły do innych zwierząt, co im powiedziały? Zobacz też: Biblioterapia - siła książek w terapii Fragment pochodzi z książki "Bajki rymowane w biblioterapii" autorstwa Agnieszki Łaby (Impuls 2010). Publikacja za zgodą wydawcy. Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!
Birth name. Bajka Pluwatsch. Born. ( 1978-12-25) 25 December 1978 (age 44) Genres. Downtempo, chillout. Bajka Pluwatsch (born 25 December 1978), also known by her mononym and stage name Bajka (pronounced "Bai-Kah"), is a German artist born in India and raised in Portugal and South Africa. [1] She is a poet, singer, producer, and songwriter.
Bajka Żegoty – interpretacja | wypracowanie Bajka Grockiego opowiedziana przez Żegotę, czyli opowieść o ziarnie, zawarta została w pierwszej scenie trzeciej części „Dziadów”. Mężczyzna tytułujący się żartobliwie szlachcicem sejmikowym (w ten sposób chce skłonić innych do wysłuchania jego słów) opowiada ją zaraz po relacji Jana Sobolewskiego, który mówił o młodzieńcach wywożonych na Sybir. Dzięki temu chce wlać optymizm w serca współwięźniów, pokazać im, ze istnieje nadzieja na lepszą przyszłość. Wypowiada przecież następującą kwestię: Lubo car wszystkie ziarna naszego ogrodu / Chce zabrać i zakopać w ziemię w swoim carstwie, / Będzie drożyzna, ale nie bójcie się głodu; / Pan Antoni już pisał o tym gospodarstwie. Treść bajki Gdy Bóg wypędzał ludzi z Raju miał świadomość, że musi im pomóc, by nie umarli z głodu. Nakazał więc aniołom przygotować zboże i rozsypać ziarno na ludzkiej drodze. Adam nie wiedział, co z nim uczynić, więc zostawił je rozrzucone. Jednak zwróciło ono uwagę diabła. Chcąc ukryć je przed ludźmi i nie dopuścić do realizacji planu Najwyższego, postanowił je zakopać. Pewny swego zwycięstwa zaśmiał się w głos i zniknął. Wiosną, pomimo jego najszczerszych starań, w tych miejscach wyrosły bujne źdźbła. Żegota kończy swe opowiadanie następującymi słowami: O wy! co tylko na świat idziecie z północą, / Chytrość rozumem, a złość nazywacie mocą? / Kto z was wiarę i wolność znajdzie i zagrzebie, / Myśli Boga oszukać - oszuka sam siebie. Sens i symbolika Bajka Grockiego odwołuje się do odwiecznego cyklu wpisanego w przyrodę. Znany jest on już z mitologii (Izys i Ozyrys, Demeter i Kora), a dotyczy wciąż powtarzającego się rytmu życia, jego nieprzerywalności. Wyraźnie nawiązuje także do przypowieści o siewcy, w której ziarno oznacza słowo Boże, a to, co z niego wyrośnie, stanie się wartościowe. W kontekście historii przytoczonej przez Jana Sobolewskiego ziarnem stają się ludzie wywożeni na Sybir i cierpiący prześladowania ze strony zaborców. Chociaż, podobnie jak diabeł w bajce, oprawcy starają się zniszczyć owo ziarno, doprowadzić do tego, by stało się bezwartościowe, ich plan skazany jest na niepowodzenie. Na gruncie użyźnionym tą wielką ofiarą wyrosną kolejne pokolenia, dla których patriotyzm i wolność będą miały szczególne znaczenie. W ofierze ludzi cierpiących prześladowania za ojczyznę można dostrzec także podobieństwa z ofiarą Chrystusa. W świecie uświęconym tym aktem powstało nowe społeczeństwo kierujące się chrześcijańskim kodeksem wartości. Z kolei poświęcenie mieszkańców Rzeczpospolitej ma doprowadzić do tego, że kolejne generacje będą pielęgnować miłość do ojczyzny i wolności, będąc przy tym zdolnymi do poświęceń. Rozwiń więcej
Kamlotki zapraszają na zestaw: Kosmos - bajki edukacyjne dla dzieci. Filmy dla dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Ciekawostki o kosmosie, bezpie
Salon Nowojorski Widziane zza Oceanu. O Ameryce i emigracji. Oraz czasami o psach. Sposobem, sposobem żółw zająca przegonił? Oto znana bajka o żółwiu i zającu – wersja na wybory… Napisane w Salon, wybory prezydenckie | Otagowane Wybory prezydenckie | 9 Komentarzy Komentarzy 9 w dniu 2008/10/31 @ 7:31 pm Wlasnie dlatego Obama przegra w dniu 2008/10/31 @ 8:02 pm tessa A ja mysle, ze wlasnie dlatego Obama wygra. Ludzie dobrze wiedza, ze to nie bedzie zaden „landslide” i dlatego sa gotowi stac w kolejce godzine albo dwie zeby oddac glos. w dniu 2008/10/31 @ 9:27 pm Ja mam propozycje. Sprzedam bez oplaty. Mam propozycje taka aby ten blog zajal sie raczej pielegnacja psow i restauracjami w Nowym Jorku. Albowiem „analizy polityczne” prowadzone sa na poziomie ktory w Polsce okreslalo sie jako „ptasie radio” Natomiast w sprawie psow i restauracji zawsze cos ciekawego bylo AL, sugeruję żebyś w takim razie zaczął czytywać jakieś yntelygentniejsze blogi, skoro ten nie jest na odpowiednim poziomie. Całe szczęście nikt nikogo do niczego nie zmusza. A skoro jesteś masochistą, i to od dobrych dwóch trzech lat, to już twój problem. Ale nie narzekaj, bo to nie twoj blog. kw dobrze gada. AL ewidentnie jest masochista. to ja sie moze bede trzymac tematu tego wpisu – wlasnie dlatego mimo sprzyjajacych wiatrow nadal UMIARKOWANIE podchodze do kwestii wygranej Obamy w wyborach. 3mam mocno kciuki za Baracka Obame, ale za wczesnie by sie cieszyc! jeszcze 3 dni!! dzizas… zeby juz byl wtorek wieczorem!! w dniu 2008/11/02 @ 12:07 pm evek: „dzizas… zeby juz byl wtorek wieczorem!!”. Tak mowila pewna pani pzred noca poslubna…. Zabawne, naprawdę są ludzie co wiedząc jak wygląda Donald Tusk (tego przeciętny amerykański wyborca nie wie przecież) chcą głosować na Baraka Obamę. To jest taki Tusk po Amerykańsku – różni się tym, że jest czarny, chce zabijania dzieci nienarodzonych i ma dużo mniejsze niż Tusk doświadczenie. Poza tym taka sama medialna wydmuszka – ubrane w garniturek zero nadymane do nieprzytomności przez „intelektualistów”. w dniu 2008/11/02 @ 12:53 pm wolnosciowiec:Ale za to jaki PRZYSTOJNY jest, Panie wolnosciowiec! Niech Pan popatrzy na tym blogu: ULUBIENIEC PAN! No i tak pieknie gada: zabierze bogarym i rozda biedbym. Nawet prasa okresla go „nowoztynym Ribin Hoodem” Możliwość komentowania jest wyłączona. Ostatnio w Salonie We wtorek wieczorem na Rockefeller Center Nowy Jork głosuje – panna Bush i inne zdjęcia z Democracy Plaza We wtorek wybieramy prezydenta, czyli tekst umiarkowanie propagandowy Nowy Jork po huraganie – będzie lepiej! W pożarze na Breezy Point spłonęło ponad sto domów Ostatnie komentarze Matylda o Autobusem z Queensu na Manhatt…salon nowojorski o Autobusem z Queensu na Manhatt…Matylda o Autobusem z Queensu na Manhatt… o We wtorek wieczorem na Rockefe…aga o We wtorek wieczorem na Rockefe…noeticgirl o We wtorek wieczorem na Rockefe…Alicja C. o We wtorek wieczorem na Rockefe…noeticgirl o We wtorek wieczorem na Rockefe…salon nowojorski o We wtorek wieczorem na Rockefe…noeticgirl o We wtorek wieczorem na Rockefe… Archiwum Archiwum Salon przez email My zdies' emigranty (nie)świadome życie Ania K. Doxa o ekonomii Evek w Chicago Futrzak Hameryka Jeż węgierski Kielbasa Stories Kobieta pracująca Miski do mleka Na peryferiach Nowego Jorku Res Varia Sporothrix Stardust Swert US-Lovers Windy City Nowe media Mashable Mediafun Nieman Journalism Lab Photoshop Disasters Nowy Jork Derosky Gawker Gothamist Marzenkowo mia:ny New York Daily Photo New York Streets Newyorkology Nowojorskie gadanie Polska Azrael Between Blank Pages Bogdan Miś Daniel Passent Dowolnik Hardkor – Łysakowski Laudate Michałkiewicz Mondra Gluwka Pawian przy drodze Pełna Kultura Rozwój i Świadomość Szpitalne życie Sławek Sikora Tiger in the cat Toteramy, odsłona druga Łódź na nowo Łódź rysowana światłem Salon Andrew Sullivan Huffington Post Jezebel Paul Krugman Spin Room Talking Points Memo Zwierzaki Adopcje psów i kotów Alliance for NYC’s Animals Bobbi and the Strays City Tails DogBlog Dr Michael W. Fox Fotografia psów Shar Pei z Bonomielli Shih Tzus & Furbabies Sweet Furr Tematy Drogi Czytelniku! Pamiętaj, że mój blog świadczy o mnie, zaś Twój komentarz - o Tobie. on Twitter Z wyjątkiem 18 „ekspertów” od polityki zagranicznej, którzy głosowali na nie. Boebert, Taylor Greene, Gaetz, itd. W… 6 days ago @HenryJFoy @PremierRP_en @MorawieckiM @FinancialTimes „(…) after the Russian invasion of Ukraine, we have instead i… 3 weeks ago RT @KUL_Lublin: Rozpoczęliśmy rekrutację do Studium @KUL_Lublin dla Polonii i Polaków za granicą. Zajęcia ruszą jesienią. Więcej informacji… 3 weeks ago RT @PolishEmbassyUK: Last weekend, award-winning American actor, producer, director, screenwriter and UNHCR Goodwill Ambassador @Refugees,… 1 month ago RT @HuffPost: "You have a real star glow about you," the judge told James after she sang Billie Eilish's "Lovely." 1 month ago RT @nyclovesnyc: Lower Manhattan during blue hour Happy Sunday! 📍View from the Manhattan Bridge pedestrian lane, New York City https://t.… 2 months ago Student prosi o pomoc w wypelnieniu ankiety. 2 months ago Follow @polonianet
Krótka bajka o ludziach w bańkach. Dawno, dawno temu była sobie, i jak niektórzy twierdzą, dalej jest Kraina Zbudowana Na Dziurze. W tej krainie żyją ludzie.
Szukam bajki z dzieciństwa, która traktowala o 3-5 ludzikach którzy mieli kolorowe włosy i grali rocka... Tyle pamiętam :) klaki26 w odpowiedzi na post: dobry_soloniusz | Kojarze bajke, ktora leciała bodaj na Mtv - Beavis and Butt-headInne mi do głowy nie przychodzą ;) leneq w odpowiedzi na post: dobry_soloniusz | skojarzyło mi się z Jem & The HologramsNie nie żadna z nich... takie nawet podobne maskotki do nich były.... Nie wiem czy to na regionalnej 3 nie leciało... Oni grali rocka i były to same chłopy... :)W pięknej dolinie, tuż pod starym lasem mieszkała sobie Babcia Janina. Była ona prawdziwą przyjaciółką zwierząt. Wokół jej malutkiego domku pasły się krowy, owce, kozy. Miała też niewielkie stado kur i kaczek. Za domem był ogródek, w którym aż roiło się od małych żyjątek. Wśród nich była rodzina dżdżownic, która mieszkała w ogrodzie Babci Janiny od wielu pokoleń. I to właśnie o tych małych stworzeniach będzie ta opowieść. Wśród nich mieszkała dżdżownica Helena. Nie był ona jednak zwykłą dżdżownicą – była o połowę krótsza od innych. Miało to związek z przykrym wydarzeniem z jej dzieciństwa, kiedy to Helenka wybrała się na samotny spacer. Ponieważ dżdżownice to wyjątkowo małe i bezbronne stworzenia, Helenka pełzła nie zauważona przez nikogo. Z czasem stało się to dość uciążliwe, bowiem kiedy chciała porozmawiać z jakimś większym zwierzęciem np. koniem lub choćby kotem – nikt jej nie mógł dojrzeć w trawie. Tak też było i tym razem. Nieszczęśliwie Helenka na swej drodze spotkała wracającą z pastwiska krowę Mućkę, która, jak zwykle zamyślona, wolno toczyła się w kierunku Heleny. Krowa przechodząc nadepnęła na dżdżownicę. Jak zapewne już wiesz, dżdżownice mają niezwykłą cechę. Jeżeli w jakiś sposób stracą kawałek swojego długiego ciałka, mogą żyć nadal. Odtąd Helenka była o połowę krótsza od innych dżdżownic. Nie było jej z tego powodu łatwo. Inne dżdżownice śmiały się z niej i dokuczały. Było jej strasznie przykro. Co gorsza, gdy patrzyła w lustro wcale się sobie nie podobała. – Jestem brzydka i pokraczna – myślała o sobie. Strasznie chciała wyglądać jak inne powabne dżdżownice. Gdy chodziła jeszcze do szkoły koleżanki podśmiewały się po kątach z jej wyglądu. – Pędrak! Pędrak! – Wolały za nią. I choć rodzice bardzo ją kochali i powtarzali jej, że wygląd nie jest najważniejszy, że jest piękna tylko odrobinę krótsza, przez co wyjątkowa, postanowiła, że gdy tylko skończy szkołę zaszyje się pod ziemią i już nikt nigdy nie będzie się z niej wyśmiewał. Tak też zrobiła. Jak tylko odebrała świadectwo, zaszyła się pod ziemią. Tam całymi miesiącami ryła w ziemi i robiła tunele. O czasu do czasu spotykała swojego przyjaciela kreta Alfreda. Ponieważ krety prawie nic nie widzą, dla Alfreda nie miało znaczenia, że Helenka jest krótsza niż inne dżdżownice. Helenka całymi dniami pracowicie drążyła nowe tunele. Z dnia na dzień szło jej to coraz lepiej. Tunele były ładne, przestronne, miło się w nich mieszkało. Jednak życie pod ziemią nie było łatwe. Często czuła się samotna, ale najbardziej brakowało jej widoku słońca. Któregoś dnia, skuszona blaskiem promienia wpadającego do jednego z wydrążonych tuneli, wyszła z pod ziemi by ujrzeć wytęsknione przez nią słońce. Nieśmiało wyjrzała ze swojej norki. Na zewnątrz było przyjemnie i ciepło. – Pogrzeję się trochę i zmykam – postanowiła. Delektowała się muskającymi ja promieniami słońca, leciutkim wietrzykiem, i wszystkimi odgłosami łąki, których tak dawno nie słyszała. W oddali szczekał pies, szeleściły już dawno rozwinięte listki, na okolicznych drzewach w sadzie ćwierkały skowronki. Helenka poczuła ogromną tęsknotę za tym co postawiła zostawić zaszywając się pod ziemią. Wydawało jej się, że ogród jest piękniejszy niż zwykle. Przez chwilę pożałowała swojej decyzji, ale od razu przypomniała sobie twarze śmiejących się z niej innych dżdżownic. Choć z tęsknotą w sercu z, postanowiła jednak wrócić pod ziemię zanim ktoś ją zauważy. Już wchodziła z powrotem do swojej norki, kiedy usłyszała, że ktoś wola jej imię. – Helenko, Helenko zaczekaj!! – A niech to! Ktoś mnie widział!!!- spanikowała. – Helenko to ja Hermenegilda! – Helena nie wierzyła własnym oczom. Hermenegilda była jedną z tych dżdżownic, które niegdyś najbardziej jej dokuczały! Niechętnie odwróciła się w jej kierunku i.. oniemiała ze zdziwienia. W jej kierunku wolno toczyła się ogromna, gruba, spocona dżdżownica. W niczym nie przypominała tej gibkiej dziewczyny z czasów szkolnych. Helenka czuła, że już nie ma się czego obawiać. Hermenegilda zatrzymała się by odsapnąć. – Łatwy kąsek dla zgłodniałej kury – pomyślała w duchu Helena. Przyglądały się sobie chwile z zaciekawieniem. – Dawno cię nie widziałam – zaczęła Hermenegilda. Helenka nie była zdziwiona. Wszak wszyscy mieszkańcy ogrodu Babci Janiny wiedzieli, że postanowiła ukryć się przed światem drążąc tunele głęboko pod ziemią. – Wszyscy o tobie mówią – ciągnęła dalej Hermenegilda. Ostatnią rzeczą jaką chciała Helenka to by znowu ją obgadywano. Pożegnała się więc z dawną koleżanką i odwróciła się w kierunku norki. – Helenko zaczekaj! – krzyknęła tamta. – Sprawiłaś, że wszyscy mieszkańcy babcinego ogrodu żyją jak w raju – Helenka popatrzyła na nią zdziwiona. – Rozejrzyj się dookoła- Hermenegilda nie dawała za wygraną – czy widzisz te piękne rośliny wokół nas? Spójrz jak pięknie wszystko rozkwitło. Sprawiłaś, że w ogrodzie wyrosły najprzeróżniejsze gatunki kwiatów, które nigdy nie chciały tam wyrosnąć. Jest ich tyle, że pszczoły nareszcie mają skąd zbierać pyłek kwiatów, a miodu nigdy nie brakuje. Okoliczne krowy, konie, kozy i owce mają w tyle trawy do jedzenia, że Babcia Janina nie musi już szukać nowego miejsca na wypas bydła. Nawet stary żółw Leopold, który ledwie chodzi bo bolą go stawy, ma pod nosem całe kępy liści mleczu na śniadanie. A Babcia Janina codziennie robi wielkie bukiety kwiatów i nie martwi się, że kiedyś wyrwie wszystkie, bo codziennie wyrastają nowe. A warzywniku wyrosła tak ogromna dynia jakiej jeszcze nikt nie widział! Będą z niej przetwory na cały rok! Marchewka, pietruszka, ogórki i inne warzywa rosną tak szybko, że ludzie nie nadążają z ich zrywaniem. Wszyscy są szczęśliwi bo nikt nie martwi się o to czy w zimie będzie jedzenie. Już teraz jest go tyle, że starczy na cały rok! Ogród, sad i warzywnik Babci Janiny jeszcze nigdy nie wyglądały tak pięknie. To Twoja zasługa Helenko!! – Helenka słuchała z niedowierzaniem. Przecież cały rok siedziała pod ziemią i ryła pracowicie kilometry tuneli, w czym więc się przysłużyła tak bujnej roślinności i urodzajom w okolicy skoro nie ani razu nie wyszła z pod ziemi??? – Nie bądź zdziwiona droga koleżanko – rzekła inna dżdżownica, która schowana do tej pory za liściem słonecznika postanowiła wyjść i z ukrycia. – To wszystko prawda Helenko – ciągnęła dalej – ziemia jest tak urodzajna dzięki Tobie. Tysiące Twoich tuneli sprawiło, że jest pulchna i dotleniona jak nigdy dotąd. To dlatego wszystko na około nas tak pięknie rośnie. Udowodniłaś, że my dżdżownice jesteśmy pożyteczne, a Ty choć krótsza, jesteś najbardziej pracowita z nas wszystkich. Chcemy ci podziękować i przeprosić za wszystkie przykrości, których doświadczyłaś. Wokół Helenki gromadziły się różne zwierzęta i wpatrywały się w nią z wdzięcznością. Odtąd Helenka była najszczęśliwszą dżdżownicą w okolicy. Nareszcie nikt jej nie dokuczał, inne zwierzęta traktowały ją z szacunkiem i uznaniem, a koleżanki ze szkoły przychodziły po drobne porady. Wkrótce założyła „Ogrodowy Klub Dżdżownic”, w którym uczyła swoich pobratymców sztuki drążenia tuneli. Ogród babci Janiny wyglądał już zawsze olśniewająco, i choć ona sama nie wiedziała czyja to zasługa, czuła się bardzo szczęśliwa. Nawet Hermenegilda była wdzięczna Helence – ucząc się od niej pracy pod ziemią schudła o połowę, i znów wyglądała jak dawniej. Traktowała Helenę jak najlepszą przyjaciółkę i pamiętała by nie dokuczać innym stworzeniom. Choć z początku nieufna, Helena wybaczyła swoim koleżankom wszystkie przykrości. Nareszcie poczuła się jak członek wielkiej rodziny i już nigdy nie była samotna – wszędzie miała wielu przyjaciół.
Kto woła o deszcz - bajka bałtycka z Litwy. Poczekam na deszczyk! Niechaj robią to gtuptacy. Nie chcę w glinie z wami ryć. Poczekam na deszczyk! Czekam na deszczyk! Kiedy ludzie słyszą tę żałosną ptasią piosenkę, mawiają: — Chyba będzie padać. Wilga znów woła o deszcz!
Chyży, wysmukły i zwrotny ZającNapotkał Żółwia, jakoś przebiegając.„Jak się masz, moja ty skorupo!” – rzecze,„Gdzie to się waszmość tak pomału wlecze?”Jean de La Fontaine „Żółw i zając” tłum. Franciszek Dionizy Kniaźnin Krótka bajka na dobranoc, na podstawie bardzo znanej bajki Ezopa o żółwiu i zającu. Nie każdy wyścig jest szybki; wytrwałością możesz osiągnąć cel, który z pozoru wydaje się nieosiągalny. Opracowanie: © Piotr P. Walczak Pewnego razu Zając spotkał Żółwia, który powoli szedł polną ścieżką. Zając nie miał specjalnie nic do roboty, zaczął więc krążyć wokół Żółwia i przechwalać się jaki to jest sprytny, zwinny i szybki. – Jestem tak szybki, że nie doścignie mnie nawet najszybszy wiatr – stwierdził Zając. Na Żółwiu przechwałki nie robiły większego wrażenia, więc szarak zaczął z niego kpić. – A ty z tą swoją skorupą wleczesz się i wleczesz jak ten… jak ten… – Zając szukał odpowiedniego słowa. – Jak ten żółw! – Ja też jestem niezłym biegaczem – odparł na to Żółw. – Co? Ty umiesz szybko biegać? – Zając złapał się za brzuch ze śmiechu i tak się ubawił, że aż mu łzy z oczu pociekły. – Nie wierzysz? – zapytał Żółw. – Idę o zakład, że pierwszy dotrę do końca tego pola. O tam, gdzie rośnie ta pochyła wierzba. – Zgoda! Niech ci będzie – prychnął Zając. – Trzy! Dwa! Jeden! Start! Rozpędził się, w kilka chwil przemierzył pół dystansu, po czym przystanął i obejrzał się za siebie. Żółw ledwie ruszył z miejsca i wlókł się niemiłosiernie. – Ech, po co tak się wysilać – skrzywił się Zając w lekceważącym uśmiechu. – Zanim tu dotrze, minie pół dnia. W tym czasie utnę sobie drzemkę. Położył się i usnął zadowolony. Spał i spał, a Żółw w tym czasie powoli ale cierpliwie posuwał się naprzód. Dotarł do śpiącego szaraka, a gdy go mijał, ten tylko przewrócił się na drugi bok. Kiedy Zając w końcu się obudził, zerwał się na równe nogi, rozejrzał nerwowo i dostrzegł Żółwia tuż przed pochyłą wierzbą. Rzucił się naprzód, rozpędził, ale było już za późno. Kiedy dogonił Żółwia, ten był już za linią mety. K O N I E C Rys. Mam nadzieję, że bajka Ci się spodobała 🙂 Zapraszam do czytania innych opowieści z tej strony. Jeśli chcesz dorzucić cegiełkę do jej rozwoju, możesz kupić moją książkę „Herbus Poziomka” w wersji drukowanej, jako e-book lub audiobook. Pozdrawiam, Piotr Walczak Tak Piotrze, kupuję!
W dzisiejszym odcinku:- zapoznasz się z bajką Lucyny Krzemienieckiej "O Nowym Roku i Młynarzu Sylwestrze",- poznasz zwyczaje i tradycje noworoczne,- dowiesz
Tłumaczenia w kontekście hasła "Coś o zielonych ludzikach" z polskiego na angielski od Reverso Context: Coś o zielonych ludzikach?
.